08:04

08:04

Czym pachniał mi październik czyli 3 x perfumy na jesień

Jakimi perfumami pachniał mi miniony miesiąc? Czytajcie dalej.

Będę chciała częściej pisać takie posty - może do czegoś się Wam przydadzą, zainteresują Was jakimś zapachem, zachęcą do zapoznania z testerem..?

Chodzą słuchy, że Rossmann szykuje promocję perfum 1 + 1 za 1 gr - może akurat..?



Miewam trudności z mówieniem o perfumach - żaden ze mnie"nos", nie rozpoznaję nut, a często i perfum, z którymi miałam nie raz do czynienia... Równocześnie perfumy uwielbiam, mam, wiadomo, swój gust w tym względzie jak każdy, używam ich co dzień (poza upałami), mam do nich słabość, robię niektórym sesje zdjęciowe i mam ich  hmm... ładny zbiór.  Choć na ten bieżący rok założyłam sobie bana na kupno perfum dla siebie, i PRAWIE go utrzymałam... Dla czego go złamałam? O tym jeszcze napiszę.
Tak chyba też perfumy traktuję - jako moją kolekcję (choć użyteczną i używaną) i wiem, że niektórych flaszek chyba nigdy nie wyrzucę, nawet, jak będą całkiem puste, gdyż podpisuję się obiema rękoma pod twierdzeniem naukowców, iż zapach to zmysł najsilniej związany z pamięcią. Jestem zafascynowana tematyką perfum. Toteż mam do perfum bardzo osobisty stosunek, a niektóre z nich żywo przypominają mi już dosyć odległe zdarzenia  - mam skończone 37 lat, więc nie przesadzę jeśli powiem, że czasami zdarzenia bardziej oddalone w czasie niż narodziny niektórych osób, które czytają te słowa. Nie widzę też powodu do zdziwienia, iż moja kolekcja jest liczna, albowiem również: najstarsze w niej sztuki mają więcej lat niż niektórzy z Was... 

Co do moich zbiorów to wiosną półtora roku temu zadałam sobie trud sfotografowania (zemdliło mnie przy tym ze zmęczenia tyle razy próbowałam) i spisania (żmudna robota)  go: trud wynagrodzony tym, że mój perfumowy guru NEZ DE LUXE przedstawił moją kolekcją w poście Kolekcja perfum Joanny <klik>
Ta Joanna to ja. Od tamtego czasu co nieco się zmieniło,jakaś flaszka ujrzała dno, coś przybyło, ale ogólnie powyższy post daje pojęcie o moich zbiorach.
Aaaaaaa już pisząc te słowa wiem, że teraz sięgnę po dawno nieużywane buteleczki! Choć co do niektórych mam - bardzo uzasadnione niestety - lęki, że już nie są dostępne i jak je zużyję, to już nigdy ich nie będę w użyciu miała...

Tyle tytułem wstępu do pachnącego miesiąca.


A w zeszłym najczęściej sięgałam po trzy zapachy. W moim odczuciu wszystkie są słodkie, dość ciężkie, typowo jesienno-zimowe:




Rihanna Reb'l fleur




To flaszka, która właśnie ujrzała dno w październiku. Kolejna. Bowiem to jeden z trzech moich ulubionych zapachów. Jego premiera miała miejsce w 2010 r., a ze mną ten jest on od grudnia 2011! Tak jak mówię, to jedne z trzech perfum, którym pozostaję wierna od lat. Nie należy kupować perfum po opisie- więcej: należy je przetestować, i to na własnej skórze, bo na każdej mogą pachnieć inaczej. To dobre, sprawdzone rady, których jednak... w tym wypadku nie posłuchałam! 
Spotkałam w internecie opinię, że jest to kompozycja migrogenna i... nie posłuchałam i jej. Posłuchałam za to wspomnianego NEZ DE LUXE  (wówczas jego blog nazywał się jeszcze Niemuzyczna Pięciolinia):

" (...)  Może to infantylne przekonanie, ale odbieram zapach Rihanny jako wyróżniające się perfumy na niższej półce. Tak jak Beyonce Heat, klasyka Halle Berry i kilka innych. Różnica jest taka, że Reb'l Fleur operuje na mega masowych, ulepnych i nierokujących żadnych szans nutach (w przeciwieństwie do drzewnego Heat, czy kwiatowego Wild Pearl Naomi Campbell) i, o dziwo, wyprowadza je z obszarów olfaktorycznego koszmaru.

Jak więc pachnie
 koronna kompozycja Rihanny? Owszem jest owocowa, kwiatkowa wręcz, ale w sposób innych od tego, co zwykliśmy tak nazywać. Od początku kompozycja jest przełamana... zawiesistą nutą mleczka kokosowego. Sporo tu cukrów, ale też nieco ostrzejszych, lekko drzewnych elementów, którym bliżej do twardej skorupy i woni kokosów wyczuwalnej przed ich otwarciem. Przy tym wszystkim brzmi to naturalnie i nie przypomina taniej chemii.
 Zaraz po aplikacji jesteśmy bombardowani kwaśnymi, jeszcze niedojrzałymi owocami. Mieszanka nie jest traumatyczna, choć szczytem perfumeryjnej finezji też jej nie określę. Na tle kokosów prezentuje się zdecydowanie lepiej niż wyłowiona solo. Nie trwa długo. Reb'l Fleur traci te cierpkie niemal akordy po kilkudziesięciu minutach. Chwilę po nich trwa niemal sterylny biały orzech, ale po następnych minutach wchodzą na scenę kwiaty. W końcu. To znowu ciekawie zmieszana mikstura, która tworzy akord oleisty, naturalistyczny wręcz, otarty o niszowe niuanse. Stawiam, że spory udział ma tu fiołek. Między sercem a bazą wybrzmiewa w czystszej, bardziej samodzielnej postaci. No i baza. Ta trochę jest chemiczna, ale nie bardziej niż klasyczne pachnidła z tej półki. Jest trochę wyostrzona, ale ogólnie trzyma się ciepłych i kremowych klimatów. To znana mieszanka paczuli, ambry i piżma. Przypomina skórę Rihanny.

Nuty: porzeczka, śliwka, brzoskwinia, hibiskus, fiołek, tuberoza, kokos, wanilia, ambra, paczula, piżmo. (...)"
http://www.nezdeluxe.pl/2011/12/rihanna-rebl-fleur-zapach-kremowej.html


I poszłam w to. I przepadłam.
Cóż mogę dodać ja do powyższych słów???
Słodki, ciepły zapach, idealny, aby powracać do niego z pierwszymi oznakami jesieni i cieszyć się jego towarzystwem do wiosny.
Aha - wiosną i latem lecą na ten zapach... pszczoły!!!
Mają bardzo przyzwoitą trwałość.
To zapach - jeden z niewielu - który znam na pamięć , i na pewno kupię jeszcze w przyszłości kolejną buteleczkę.


Kusi mnie też i podoba mi się trzeci z zapachów Rihanny - Nude, oraz pozytywna opinia o nim, a jakże, NEZ DE LUXE , wyrażona TUTAJ






Oriflame POSSESS



Jesienią 2014 r. pojawiły się pierwszy raz w katalogu Oriflame. Nie było do nich próbki, nawet nie pachniała nimi flaszka na kartce katalogu. I ta przyciągająca wzrok buteleczka. Więc ja... wiadomo, kupiłam je.
Tylko opisie, za to jakim:



Zapowiadany jako zapach zmysłowy, hipnotyzujący, pełen wdzięku i uwodzicielski. Kompozycja należy do kategorii szyprowo-kwiatowej z dodatkiem akordów owocowych. Zawiera ponad 80 składników. Zapach otwierają akordy ananasa, grapefruita i frezji. Nuta serca zawiera w sobie kwiat pomarańczy, ylang ylang jako główny akord oraz słodką malinę. Bazę stanowi drzewo sandałowe ze Sri Lanki, paczuli i wanilia z Madagaskaru.
Za: http://www.fragrantica.com/perfume/Oriflame/Possess-28164.html


To również ciepły, słodki zapach. Przytulny.
Jakby nieco bardziej hmm... duszący (?) niż poprzednie perfumy. 
Kiedy mam te perfumy na sobie to zbierają komplementy. Ale zdarzyła się też opinia "ciężkie, duszące, mdlące".
Dzieli jedną wadę z innymi perfumami Oriflame - a jest wśród nich sporo naprawdę ładnych kompozycji - jest niestety mało trwały... 
Ich zapach bardzo mi się podoba, niewiele dzieli go już od denka. Używam o tej porze roku z przyjemnością, raczej nie planuję nabycia kolejnej buteleczki.




Lolita Lempicka Fleur de Corail





Nuty głowy: grejpfrut, bergamotka
Nuty serca: orchidea, plumeria (frangipani)
Nuty bazy: ambra, piżmo, drewno z morza



Buteleczka (bardzooo podobna do L de Lolita Lempicka)  jest obłędna.
Kupiłam je jesienią 2014 r. Jakoś wtedy poszła po Internetach fama, że ten zapach zostaje wycofany (nie wiem, czy tak się stało, i czy nie dotyczyło to w/w "L") i biadolenie z tego powodu... Wszystko to razem spowodowało,  że ... chyba już zgadniecie... bez powąchania tych perfum... znowu... kupiłam je (kurna, co ze mną?).


Flaszka ta przeurocza i fotogeniczna była jedną z bohaterek mojego ówczesnego posta 



Z powodu powyższego zdjęcia osunęłam się i wpadłam wtedy jedną stopą do stawu w lesie, w którym tak ładnie zapozowałam tę flaszkę...

A treść owego szklanego, koralowego serca czyli zapach..? 
Yyyyyyyyyyyyyyyyyy...
Hmm... jak dla mnie: dziwaczny... Wprost mdlący... Nie potrafię porównać go z żadnym innym zapachem... Specyficzny... Chyba nawet nie słodki, choć w moim odczuciu ciężki... ale jakby.. lekowy? Gorzki? 

Pewnie pasowało by tu coś bardziej poetycznego skoro dotyczy tak ulotnej tematyki jak perfumy... W zamian za to praktyczna rada: nie używajcie ich jeśli akurat macie kaca albo migrenę, bo możecie nie zdzierżyć..  Plus ich dobra trwałość - mogą wykończyć. Dziwny, dziwny, intrygujący zapach...  
Zapach paradoksalny.
Choć dostał nawet kilka komplementów. Zużyję, ale - nawet jeśli go nie wycofano - już do niego wrócę.


Tyle o trio perfum, którego używałam w październiku bieżącego roku.



Chyba - co tam chyba, na pewno - robiłam tego posta dłużej niż pisałam maturę z polskiego :)

Fakt, że w/w perfumowe trio to temat ciekawszy niż Tri-logia Sienkiewicza, o którym traktowała moja matura. 


17 komentarzy:

  1. Mam ten perfum Rihanny, zapach mi się podoba ale po spryskaniu źle się w nim czuję jakoś.
    Pozostałych nie miałam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Flakon ostatniego zapachu jest urokliwy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. w sumie to nie wiem jak one pachną, mój ulubiony ostatnio to Beyonce Heat. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beyonce ma spoko zapachy, ale żadnego nie mam na składzie :)

      Usuń
  4. Żadnych niestety nie miałam okazji testować :(

    OdpowiedzUsuń
  5. kompletnie nie znam tych zapachów. Dla mnie jesienno-zimowy zapach to zdecydowanie białe piżmo Tesori ;)

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do pozostawiania komentarzy i z góry za nie dziękuję :)
Zaglądam na blogi moich Komentatorów, i najczęściej również je obserwuję.
Komentarze zawierające link nie będą publikowane, potrafię Was znaleźć! :)

Copyright © 2014 Wszystkie moje bziki , Blogger